Strzała Amora

10525833_10152446850926236_1270829382146288976_n

Zawsze lubiłam dzieci. Będąc nastolatką bawiłam bliźniaczki- córki sąsiadki, woziłam je w wózku, wymyślałam zabawy. Własną siostrę, hmmm może niekoniecznie. Gdy się urodziła, miałam 6 lat. Byłam bardziej zazdrosna o nią i o to, że rodzice nie poświęcają mi już tyle uwagi, więc nie w głowie było mi bawienie jej. Później, a dokładniej po maturze, przyszedł czas na zarobienie swoich pierwszych pieniędzy, (a przy okazji podszlifowanie języka), więc wpadł mi do głowy pomysł, że przecież skoro lubię dzieci, to właściwie dlaczego by nie zatrudnić się jako au-pair (czyt. niania). Na 3 miesiące wyjechałam do Irlandii, opiekowałam się 2-letnią Katie. Następnie nadszedł moment na mojego pierwszego chrześniaka. Gdy rodzice Krzysia zapytali czy zgodzę się być matką chrzestną, byłam wniebowzięta. Ja, matką chrzestną? Przecież to cudowne. Odwiedzałam go, bawiłam się z nim. Czułam się odpowiedzialna za malca.

Dzieci to prawdziwy dar. Cud. Lecz rozumiemy to dopiero wtedy, gdy mamy własne. Tak też było i ze mną. Dopiero, gdy urodził się Jaś, poczułam co tak naprawdę znaczy lubić, baaa kochać dziecko. Własne dziecko. Wszystkie te moje wcześniejsze zetknięcia z dziećmi były jedynie namiastką. Namiastką jakże ważną, bo po części przygotowały mnie do bycia mamą. Od 4,5 miesiąca jestem szczęśliwą mamą Jasia, który wniósł do naszej rodziny mnóstwo radości, uśmiechu i ogrom przeszczęśliwych chwil.

Pomysł na prowadzenie tego bloga zrodził się w jednym momencie. To chyba przypływ chwili, jak strzała amora, która celuje nagle i niespodziewanie. Pomyślałam, dlaczego by nie spróbować. Tym bardziej, że nie będzie to blog jakich wiele, z serii ,,jak wychować dziecko i nie zwariować…”. To blog o kobiecie, żonie marynarza, wychowującej dziecko, napotykającej problemy, z którymi borykają się głównie rodziny, w których jednego z rodziców przez jakiś czas nie ma w domu. To blog o problemach, bolączkach, ale i o radościach, miłości, wreszcie o modzie i stylu marynarskim. Mam nadzieję, że znajdą się mamy, a może nawet i tatusiowie, ludzie morza, którym nie obce będą zagadnienia tutaj poruszane.

6 thoughts on “Strzała Amora

  1. Bardzo się cieszę z Twojego bloga. Od jakiegoś czasu jestem tu stałym bywałem i bardzo mi się podoba. Znajduję tu wszystko to, czego brak w blogu zonymarynarza ( który też cytuję i doceniam): optymizm, rodzinkę jak każda, tylko z tatą pływającym i przede wszystkim normalne podejście do życia, a nie przeżywanie w kółko rozstań i tęsknoty. Trzymaj tak dalej!

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s