Zmarzluch ze mnie. Zawsze taka byłam. M. w krótkim rękawie. Kaloryfer skręca. Okna otwiera. Ja skarpetuchy na spodnie naciągnięte. Różowe. Cieplutkie. Z antypoślizgiem. Od niego dostałam. Dwa swetry. Nos zimny. Dziwna jestem. Siedzę tak opatulona, choć w domu ciepło. W pokoju obok M. karmi Małego. Cisza. Zasnął, myślę sobie. Lecz mojemu dziecku iść spać się nie śni. Brzuszek pełen. Pieluszka sucha. Leży w łóżeczku. Na nim miś. Większy od niego. Radocha jak sto pięćdziesiąt. Już grubo po 22.00. Oczyska wielkie, uśmiech od ucha do ucha. Zostaw, niech leży, sam może zaśnie. Płacz. Biorę do łóżka. Myk. Już leży na brzuszku. I piszczy. Gaworzy. Śmieje się w głos. Dzień z nocą pomylił. Zaraz pluje. Rączki do buzi wkłada. I tak leży. Na brzuszku. Wierzgając nóżkami. Zmienić cię? Daj ja z nim poleżę. Dam radę. Idź odpocznij. Nerwy ze stali. Już nawet na zegarek nie patrzę. Co mi tam. W końcu z kurami nie wstaję. Płacz. I śmiech zaraz. Odkładam do łóżeczka. Płacz znów taki, że sąsiedzi słyszą. Lulamy. Tulimy. Mijają kolejne kwadranse. Zasypia. Zmęczony. W łóżeczku opatulam kołderką by nie zmarzł. Choć wiem, że zimnolubny jest. Jak M. W pokoju zapanowała błoga cisza. I sen króluje. Dziecięcy. Beztroski. A z pokoju obok nie dobiega nawet klikanie myszki. Nic. M. zasnął na kanapie. Okrywam go kocem. Zapalam lampkę. Dwie największe miłości mojego życia śpią spokojnie w pokojach naprzeciw. Ostatkiem sił czytam wiadomości na wirtualnej. Jednym okiem widzę, że wojna. Że głód. I bieda. Drugim, że człowiek człowiekowi wilkiem. Jakie to szczęście być tu i teraz. Z tymi, co w głębokim śnie zatraceni.
Ooo, ten post jest po prostu piękny. Ciepło na serduchu się zrobiło…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję Kamila:)
PolubieniePolubienie