By dobrze było

36Dzień jak co dzień. Jasiek najedzony. Przewinięty. Leżymy sobie na łóżku w sypialni. Kolorowa narzuta. Pełno zabawek. Jedna wygrywa ulubioną melodię. A Janek na brzuszku leży. Chichocze. Ślinka mu po bródce cieknie. Radosny taki. Pogodne dziecko. A ja często w takich chwilach łapię się na tym, że się zastanawiam. Myślę, kim to moje dziecko w przyszłości będzie. Jakie będzie. Jak mu w tym życiu będzie. W sumie to trochę bezsensu. No bo po co się na zapas zastanawiać. Martwić. Nie lepiej cieszyć się chwilą? Tak piękną. Cieszę się nią. I to bardzo. Celebruję każdy dzień. Choć te dni takie podobne. Ale piękne. Bo razem spędzone. Z drugiej jednak strony, tak sobie myślę. Że wypadałoby się trochę właśnie zastanawiać. No bo przecież to życie takie różne. I figle płatać lubi. I miło zaskakiwać. I rozczarowywać. Ludzie różne w życiu problemy mają. A ja bym tak chciała, żeby wszystko z moim dzieckiem jak najlepiej było. By zdrowiutki był. Zawsze uśmiechnięty. By z chęcią do szkoły chodził. By mu łatwo nauka przychodziła. By miał dobry kontakt z nami. I z innymi ludźmi by dobrze żył.


Krzątam się po domu. Pranie wywieszam. Albo ściągam. Nie wiem już. W tle telewizor gra. Drzyzga w swoim studio ludzi przepytuje. Matko, ile to już lat ten program emitują. I raczej nie oglądam. Ale tym razem spojrzałam. O anoreksji było. I siedzi jedna matka z córką. Historię opowiada. I słyszę jak mówi, że córka w podstawówce pulchna była. Dzieci ją od grubaski wyzywały. I różne jeszcze inne takie. A teraz problemy ma. Na anoreksję choruje. I ona już nie ma siły. Ta matka. Bo nie wie, jak dziecku swojemu pomóc.  I myślę sobie, że straszne to musiało być dla tej matki. Najpierw słuchać o problemach własnego dziecka z rówieśnikami. Potem jeszcze ta anoreksja.

Tak bardzo bym chciała, by memu dziecku dobrze w życiu było.

A skoro już o tym mowa, to jest taka książka. Bardzo fajna zresztą. Autorem tej książki jest Anna Strzelecka. A tytuł to Eryk? Baton! Babcisynek… A z tyłu są takie słowa:

„Nie jest łatwo być grubym albo rudym, albo w okularach, kiedy ma się mało lat. Te grubasy, rudzielce i okularnicy to muszą być bardzo dzielne dzieciaki, tak sobie myślę. I pewnie wyrastają na świetnych dorosłych. Bo później, gdy już dorosną, potrafią się różnić! a różnice są całkiem fajne, mówię Wam! Gdyby nie one, byłoby okropnie nudno. Ja na przykład znam takiego jednego Rudego, który bardzo lubi swoje rude włosy. I nikomu do głowy nie przyjdzie, żeby się z niego śmiać. Może niektórzy nawet mu zazdroszczą, że tak się dobrze czuje w swojej skórze. A całkiem dorosły pan, który wymyśla, jak mają wyglądać te moje książeczki, ma dredy! Czasem zastanawiam się, co na to jego synkowie – bo ma ich trzech. Ciekawe czy pozwalają mu się różnić? Każdy ma coś, każdy jest jakiś. Nawet ten, co to się wydaje być idealny jak z okładki.”

P.S. Kolejny wpis będzie marynarski. Obiecuję. Bo odbiegłam trochę od tematu morza. Ale co tam. Piszę przecież co mi w duszy gra.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s