Zaskakuje mnie. To moje dziecko. Każdego dnia coś nowego. Innego. I nawet jak sobie pomyślę, że to niemożliwe. Jednak możliwe. Coraz to nowe rzeczy potrafi. A wydaje mi się, że przecież jeszcze taki malutki jest. No z jednej strony jest. A z drugiej to już duże chłopisko. I tyle wie. Tyle potrafi. Tyle rozumie. Zachwalam. Jak każda mama. Jej jest najlepsze. Jej najmądrzejsze. Jej najpiękniejsze. I najzdrowsze. Ochy i achy. Rozumiem to. Dopiero teraz.
W sumie. To co się dziwić. Wybawił się. Z babcią. Za wszystkie czasy. A wcześniej w ciągu dnia trzy godziny spał. Na dworze. Więc popołudniowej drzemki nie było. No ale, że takie harce. Z babcią. Na podłodze. Dobre dwie godziny. Tak, że my z M. na spokojnie zapasy w lodówce uzupełniliśmy. To padł. I to wcześniej niż zwykle. Nawet nie jadł już. Słodko śpi. Buziunię wtula w podusię. Nadrabiam prasowanie. Potem film z M. Takie spokojne te wieczory. Gdy za ścianą sobie śpi. A my chwil kilka dla siebie znaleźć możemy.
Wcześnie zasnął. To i z kurami nas zbudzi. A jednak nie. Spał sobie tak smacznie. Noc całą. I cały ranek. A gdy już o swoje się upomniał. To grzecznie butlę opróżnił. I dalej spać poszedł. Nie wierzę…Ewidentnie w tatę się wdał. M.przecież tak spać uwielbia.
Kładę się też. Nie będę się krzątać. By ich nie zbudzić. Zresztą co tu robić. Gdy wszystko zrobione. Leżę cichutko. Słyszę ich oddechy. Nawet nie drgnę. Nie chcę im pięknych snów przerywać. Czytam bloga. Jakich wiele. Ale ten wyjątkowy jest. Dla mnie. Właściwie to zatracam się. W ich pięknym świecie.Julia tak pięknie pisze. Uwielbiaaaam. Trochę czytam. Trochę już nie. Trochę po prostu leżę. I myślę. Czym mnie dziś ten mały człowieczek zaskoczy? Czego nowego się nauczy? Co pokaże? I doczekać się już nie mogę.
Człowiek to dziwny jest. A może to jest właśnie normalne. Nie wiem. Łapię się na tym. Od siedmiu miesięcy już prawie. Twórcza nie będę. Ameryki tu nie odkryję. Niby to wiedziałam. Ale dopiero teraz na sto procent wiem. I na własnej skórze doznaję. Doznaję zachwytu. Zachwytu nad rzeczami, które wcześniej mnie nie zachwycały. Wcześniej nie miały dla mnie znaczenia. A teraz mają. Jakże ogromne. I to jest piękne. Cóż ekscytującego może być w gaworzeniu? W raczkowaniu? W pierwszym schwytaniu zabawki? Pierwszym ząbku? Dla każdego rodzica, to jego dziecko jest wyjątkowe. I się ten rodzic zachwyca. I rozczula. I raduje. A przecież wcześniej mnie nie rozczulało. I nie zachwycało. Dziecko koleżanki chodzić zaczęło. A córeczce kuzynki pierwszy ząbek wychodzi. Syn sąsiadki już odpieluchowany. Fajnie. Lecz dopiero, gdy o moje dziecko chodzi, czuję radość. I mnie ta radość rozpiera. Od środka. I piękne jest to, że każdy tak na swoje reaguje. Że każdego cieszą te wszystkie rzeczy. Że zachwycają. A piękne jest dlatego. Gdyż każdemu dziecku się to należy. By dla swoich rodziców najważniejszym było.