Wypływa mój M. na długie miesiące. Konkretniej na cztery. Strasznie to długo. I gdy jego nie ma. Zupełnie inaczej dzień za dniem płynie. Aniżeli gdy w domu jest. Gdy Jasia jeszcze z nami nie było. To te dni takie samotne. I długie. Zimą to już ogóle. Kosmos. Pracą pochłonięta byłam. Dom wysprzątany. Wszystko wyprasowane. Na swoim miejscu. Pedantyzm taki. Czytaj dalej
Powrót
Odpowiedz