Przejechałam w swoim życiu sporo kilometrów. I bardzo lubiłam jeździć. Potem mi trochę spowszedniało. Z racji wykonywanej pracy. Całe dnie za kółkiem. Czasem łapałam się na tym. Że nie pamiętałam, kiedy minęła droga. Mandatów też już trochę w życiu zapłaciłam. Choć to akurat nie powód do dumy. Tak. Auto, to mój codzienny środek lokomocji. Ale ostatnio dopiero. Tak mi na myśl przyszło. Wracając z Jasiem do domu. Że latem jakoś inaczej się jeździ. Lepiej. Radośniej. Płynniej nawet. I latem lepsze piosenki w radiu lecą. Żywsze. Takie co energii dodają. Latem to nawet jakoś tak lepiej okulary na nosie leżą. Te co przed słońcem chronią. I choć kabrioletem nie jeżdżę. To latem ten wiatr we włosach czuję.
Marzy mi się już odpoczynek. Auto po sam dach załadowane. Wszystko czego potrzeba w środku. I my. We trójkę. W siną dal jedziemy. Czasem to nawet nie potrzeba daleko. Wystarczy tylko otoczenie zmienić. By choć trochę odetchnąć.
Z wakacji to zawsze dobre wspomnienia. Pamiętam. Jak maluchem nad morze jeździliśmy. Walizki na dachu. Sznurkami przymocowane. Ja zawsze pilotem byłam. Mapę trzymałam. I tacie drogę wskazywałam. Jaka się wtedy czułam ważna. Pamiętam też coroczne wakacje nad jeziorem u pradziadków. Skoki do wody z pomostu. Wyprawy na ryby. I zbieranie poziomek w ogródku. Pamiętam pierwszą kolonię. I obóz językowy.
Latem czas inaczej płynie. Rok temu kulałam się jeszcze z Jachem w brzuchu. Ale mi wtedy te upały doskwierały. Choć wolałam ja się męczyć. Aniżeli Jasiek miałby je znosić. I doczekać się nie mogłam. Aż się w końcu wykluje. Pisklaczek mały. A dziś już prawie rok ma. I znów jest lato. Z jednej strony podobne. Do tych co już były. Też się skwar z nieba leje. W basenie się chłodzę. I na boso po trawie biegam. Robię owocowe koktajle. I arbuzowe lody. Ale z drugiej strony to lato inne niż wszystkie. Bo nas więcej jest. Jasiek z nami. Biega grzdylek mały po trawie. Patyki zbiera. A to myk na kocyk. I już się pluska w wodzie. Wyjść nie chce. Raz po raz po pokrojoną w kostkę papierówkę z talerzyka sięga. Potem znużony wtula się w podusię. I na kocyku śpi. Pod parasolem. Na trawce. By mu w cieniu błogo było. A letni wiaterek schładzał malutką buźkę. A jak się zbudzi. To do parku idziemy. Co go pod nosem mamy. I oglądamy nasze zwierzaki. Co tyle frajdy dają.
Takie to lato piękne w tym roku….
Piękne i tak się poczułam jakbyś siedziała przy mnie i opowiadała 🙂 a Jasiek jest tak śliczny że nie mogę się na niego napatrzeć ❤
PolubieniePolubienie