O wyjeździe wakacyjnym marzyłam już od dawna. W pełni oddana Jaśkowi. Spędzając z nim każdą chwilę na rocznym urlopie macierzyńskim. Chciałam wyjechać gdzieś z moimi chłopakami. We trójkę. M. chciał w góry. Ja w sumie też. Bo dawno już nie byliśmy. Miał być Beskid Żywiecki. Milówka. Istebna. Koniaków. Te małe, malowniczo położone wioski, z dala od zgiełku większych miast, miały być celem naszej wyprawy. Problem polegał na tym. Że musieliśmy wstrzelić się w jeden termin. Bo sierpień u nas napięty. A inne miesiące odpadają. Mamuśka wraca do pracy. A i tatusia niebawem znów morze wzywać będzie.
Żyjąc w przekonaniu. Że latem większość ludzi gna nad morze. Wertowałam miejsca w tych Beskidach dość mozolnie. No i masz babo placek. Gdzie tylko miejsce by się dla nas nadało. To wolnych miejsc w naszym terminie brak.
I tak przyszło nam pojechać w nasze polskie Tatry. Tak jak chciałam. Spakowani pod sam dach. W drogę ruszyliśmy. A trochę jechać nam przyszło. Bo to wcale nie blisko. Ale radocha ogromna. W końcu razem wyjechać się udało A że my włóczykije jesteśmy. To i z Jaśkiem pobumelować trochę chcieliśmy.
I tak padło na hotel Bachledówka. Na samym szczycie góry o tej samej nazwie. Miejsce piękne. Luksus połączony z wiejskim, górskim klimatem. To zdobywca nagrody Traveler`s Choice Award 2015. O hotelu i obsłudze rozpisywać bym się mogła. I to tylko w samych dobrych słowach. Piękne wnętrza. Przemili ludzie. Ale co dla nas najważniejsze…Hotel spełnił wszystkie nasze oczekiwania, jeśli chodzi o pobyt z maluszkiem. Doskonale wyposażona sala zabaw dla dzieci. Łóżeczko. Wanienka. Nocnik. Krzesełko. Basen z gadżetami dla najmłodszych. Miejsce na wózek. Winda. Jak dla mnie same plusy.
Sam widok z każdego miejsca w hotelu wart jest każdej ceny. Jasiek, pomimo tego, że chorował przez cały pobyt tam, był w siódmym niebie mając cały wiejski zwierzyniec na wyciągnięcie ręki. Ja upajałam się każdą chwilą. M. rozkoszował się wszechobecną ciszą, której nie zaznasz na statku. I choć nie obyło się bez wizyty w zakopiańskim szpitalu, copółgodzinnym nocnym wstawaniem i czuwaniem nad Jasiem. To pobyt w Bachledówce zaliczam do bardzo udanych. A że nie wygrzebałam się jeszcze spod sterty prania. Dziś tyle. Reszta na zdjęciach.
Gdyby ktoś z Was był zainteresowany, zapraszam na ich stronę Bachledówka
Cudne zdjęcia :))) Cieszę się z tego artykułu bo my z Piotrem też długo w miejscu usiedzieć nie potrafimy i wiecznie „w drodze”, więc pewnie i nasza malutka będzie to miała w genach 🙂 Piękne miejsce w którym byliście, na pewno również zawitamy ❤
Ps mam nadzieję ze Jasiu już zdrowiutki ❤
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Polecamy:) tak, Jasiek już dziś lepiej, dziękuję:* jutro się widzimy, aaaaaaa:D ❤
PolubieniePolubienie