Nieśmiertelny.
Ponadczasowy.
Mój ukochany. Czytaj dalej
Próbuję sobie przypomnieć. Ile to lat temu było. I aż sama nie dowierzam. Że aż tyle. Bo więcej niż z dziesięć. Dobre piętnaście prędzej. Matusieńko. Jak ten czas gna. A ja tyle szczegółów pamiętam. Jakby to wczoraj było. Czytaj dalej
Pogoda straszna. Zimno się tak nagle zrobiło. Bardzo zimno. Tak mi szkoda Jasia. Tak wcześnie rano musimy się zrywać. Autem jechać. Rano ciemno. Wracamy do domu. I też już ciemno. Wiatrzysko takie. Nieprzyjemna mżawka. Rano już szyby skrobałam. Opony muszę jechać wymienić. Z autem na przegląd. Ubezpieczenie się kończy. Niby nic. Ale ogarnąć trzeba. Musze się z tym wszystkim zorganizować. Bo Marynarz w pracy. Dziecko chore. Ja też. Z pracy się urywam. Bo mamę zmienić muszę. Siedzi z nim. Ale sama do pracy chodzić musi. Eh. A on się taki marudny teraz zrobił. Na rączki tylko. I płacze. I mędzi. Piszczy. Krzyczy. Wymusza. Jeść nie chce. Zęby mu idą. Gorączka męczy. I się ślini. I denerwuje. Użalam się. Choć wiem, że są tacy, co dużo gorzej mają. Czytaj dalej