Próbuję sobie przypomnieć. Ile to lat temu było. I aż sama nie dowierzam. Że aż tyle. Bo więcej niż z dziesięć. Dobre piętnaście prędzej. Matusieńko. Jak ten czas gna. A ja tyle szczegółów pamiętam. Jakby to wczoraj było. Co roku jeździłam z rodzicami na wakacje. Tamtego roku Bieszczad nam się zachciało. Daleko strasznie. Zadupie takie. Ciągle ktoś pytał, czy daleko jeszcze. Radio grać przestało. W komórce zasięg padł. A trawska przy drodze to z półtora metra miały. Ludzie. Gdzie nas tu przygnało. Dotarliśmy w końcu. Agroturystyka. Kaczki. Krówki. Kurki. Maluch frajdę miały. Mi trochę nudno było. Aż do momentu. Gdy przyjechali oni. Krakusy z krwi i kości. Zamętu od razu narobili. Wszędzie ich pełno. Głośno. Gwarno. Śmiechu tyle.
A my od razu jakoś tak sobie do gustu przypadłyśmy. Wspólny język znalazłyśmy. I tak przegadałyśmy te wczasy. W agroturystyce. Pod Łopiennikiem. Pamiętam. Na strychu jednego z domków siedziałyśmy. I gadałyśmy. O wszystkim. Jak byśmy się od dziecka znały. Były ogniska. I jazda konno. Dojenie krowy. I żniwa. Takie prawdziwe. Z drewnianymi grabiami. Ciągnikiem. I pracą w polu.
Przyszło nam wyjechać. A my sobie obiecałyśmy. Że już się nie rozstaniemy. Rzadko bo rzadko. Ale się spotykamy. A przyjaźni naszej nie straszna odległość. Przegadać pół nocy potrafimy. O wszystkim wtedy rozmawiamy. Ale potrafimy też do siebie nie dzwonić przez tydzień czy dwa. Bo każda z nas ma swoją codzienność. Swoją pracę. I obowiązki. I swoje pasje.
A te pasje. Mojej Aśki. Jak dla mnie bomba. Jest instruktorką zumby. I oddaje się temu w pełni. Mimo, że zawodowo robi coś zupełnie innego. Z wykształcenia jest magistrem romanistyki. Koniara z krwi i kości. Posiadaczka dwóch pięknych koni. Ciocia Jaśka. I moja najlepsza przyjaciółka.
Znamy się jak łyse konie. Wiemy o sobie wszystko. Razem się śmiejemy. I razem płaczemy. Wiem, że mogę do niej zadzwonić w środku nocy. I mimo dzielących nas kilometrów, wsiądzie w samochód i przyjedzie, gdy dziać będzie się krzywda.
W dzisiejszym świecie, trudno o prawdziwego przyjaciela. W dzisiejszym świecie ludzie gonią. Ludzie pędzą. A gdy już staną. Lub coś ich zatrzyma. Okazuje się, że nie mają nikogo w około. Zatrzymaj się. Spójrz. Zastanów. Czy nie jesteś sam?
,,W prawdziwej przyjaźni nie chodzi o to, żeby być nierozłącznym. Ale o to, żeby rozłąka nic nie zmieniła”
W moim przypadku dotyczy to zarówno mojej najlepszej przyjaciółki, która mieszka daleko, jak i mojego najlepszego przyjaciela, mojego Męża, który przemierza świat, nie dając się wysokim falom. I im właśnie ten post dziś dedykuję 🙂 A tak mnie naszło. A co!
Ze swoją kumpelą znamy się już jakieś 25 lat. Zaczynałyśmy znajomość przy trzepaku i grą w państwa miasta nożem. Potem przerwa i dopiero w średniej szkole jakoś się spiknęłyśmy ponownie.Lata w harcerstwie, setki kilometrów w nogach na rajdach, tysiące prześpiewanych piosenek, litry herbaty wypite w moim domu i morze wódki wypite razem na studiach. Też znamy się jak łyse konie. Najfajniejsze jest to, że jak się spotykamy to nie musimy cały czas gadać. Często po prostu siedzimy i czytamy książki. A i tak jest fajnie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba