Życie dotychczas nauczyło mnie, że żonie nie należy odmawiać. Oczywiście, jeżeli ktoś preferuje spanie na kanapie, jajecznicę na śniadanie, obiad i kolację, oraz całkowity brak szeroko rozumianej „rekreacji”, to z całą pewnością mogę stwierdzić, że istnieje na to prosty sposób- wystarczy powiedzieć „nie”. Jako, że nie uśmiecha mi się powrót do kulinarnego epizodu czasów studenckich gdy zawartość lodówki do złudzenia przypominała nadejście Świąt Wielkanocnych (i to nie przez czekoladowe zajączki), a Master Chefem był ten, który znał tajniki przygotowywania czegokolwiek poza jajecznicą, postanowiłem kontynuować męski punkt widzenia.
Wstęp, jak wstęp, o niczym. Zdaje się, że tylko w celu wyświetlenia większej ilości czarnych pikseli na Waszych ekranach. Miało być o Świętach na statku, ale moja wena twórcza podszeptuje delikatnie do ucha aby wykorzystać okazję i uwolnić myśli, które napierają niczym bąbelki na korek butelki szampana.
Z perspektywy czasu jestem w stanie stwierdzić, że Święta Bożego Narodzenia zmieniają się. Może nie same Święta, ale sposób ich postrzegania. Pamiętam jeszcze tony śniegu, -20 na termometrach i to dziwne uczucie zamarzającej zawartości nosa. Miło czasem powrócić myślami do okresu dzieciństwa. Zawsze była choinka a pod nią prezenty, śpiewanie kolęd oraz nakaz spróbowania każdej z wigilijnych potraw pod groźbą przesunięcia w czasie momentu rozpakowywania prezentów( co dla dzieciaka jest już życiową tragedią, tak samo gdy jedyną pamiątką z pobytu nad morzem jest ciupaga z Ustki, a starsze rodzeństwo w subtelny sposób oznajmia, że dałeś się zrobić w konia góralowi że smażalni dorsza). Oczywiście wtedy, gdy dość sadystystycznie odgryzałem głowę Mikołajowi z czekolady, nie zastanawiałem się, jak to wszystko może się zmienić.
Pamiętam jak rok temu mój kilkumiesięczny Pierworodny okazywał zdumienie na twarzy gdy rankiem zobaczył dziwne, zielone, pachnące „coś”, obwieszone kolorowym „czymś”. Ale za to ładnie świeciło 🙂
Tak. Była choinka, była wigilijna wieczerza, były życzenia i były prezenty. Ale przede wszystkim „Trio” było w komplecie. I widząc to wszystko czułem porównywalną radość jak przed laty przy rozrywaniu papieru w renifery, w który zgrabnie były owinięte podarki od Mikołaja.
Praca na statku odwraca znane nam „normalne życie” o 180 stopni. Ale też przez to pozwala dostrzec rzeczy czasem niewidoczne i łatwo pomijane w natłoku dnia powszedniego. I tak samo jest ze spedzaniem Świat daleko od domu. Tak jak pisałem wcześniej, to wszystko przede wszystkim rozgrywa się w głowie i w sercu. Dystans wcale nie skłania do rezygnacji z przeżywania Świat z rodziną, po prostu robi się to inaczej. Są ozdoby, jest choinka, są życzenia, czasem drobne prezenty. Jest namiastką świątecznej atfosmery. Jest świąteczny grill, jest prosiak z rożna, jest gwar.. Ale to przez pierwszy moment. Potem bardzo łatwo dostrzec po twarzach ludzi, że każdy jest gdzieś indziej. Każdy ucieka do swojej rodziny, do swojego domu. Widać tylko jak załoga spogląda na zegarek, oblicza, która to godzina jest w domu. Czy już zaczęli? Czy zjedli barszcz z uszkami? Jak się cieszą podczas rozpakowywania prezentów? Czy myślą o mnie spoglądając na puste nakrycie przy stole? Na pewno tak. I choć wiem, że jest to trochę słodko-gorzkie świętowanie to nie brakuje w nim miłości. A może się uda zadzwonić, a może uda się coś napisać? I tak mija ten wieczór.
Każdy spędza ten czas na swój sposób, nie ma złotego środka. Ważne aby nie zapomnieć o rzeczach istotnych, że nie ma znaczenia ile tysięcy mil dzieli Cię od domu, z każdą chwilą jesteś coraz bliżej. Zawsze można ubrać choinkę w marcu ale tak po prawdzie to każdy dzień spędzony z bliskimi może być pełen radości niczym wigilijny wieczór. Wystarczy tylko tego chcieć.
Autor: B.B.
Wzruszyłam sie nie raz i nie dwa, pięknie zostały ibrane w słowa wspomnienia, uczucia ehh dziękuje za ten post ☺️☺️☺️
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kto by potrafił tak wspominać, jak nie nasi Marynarze 🙂
PolubieniePolubienie
Zawsze w domu jest smutniej, gdy męża nie ma, wiadomo w komplecie zawsze lepiej! Ale jak mąż nie zdąży na święta, to zawsze ma po powrocie zamrożony wigilijny barszcz z pierogami (bo wiadomo, że taki to zawsze inaczej smakuje) i prezenty, które czekają na jego powrót.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
U nas to samo 🙂
PolubieniePolubienie
jej… Mamuśka, rośnie Ci konkurencja:D się zbeczałam… kurdę! kolejne w pojedynke za nami. następone też się tak zapowiadają… Ja mało religijna jestem, ale zawsze święta to rodzinny czas. Bez względu na wiarę. To czas gdzie pracy jest mniej, gdzie chce się być po prostu razem.. Siedziałam ze szwagrami i ich narzeczonymi przy stole, a myślami byłam w Korei… ps. Zapraszam do Szczecina w styczniu!!!!
PolubieniePolubienie