Wrócił M. Jest z nami. Taka sielanka. Tak o tym marzyłam. I mam. W końcu. Uwielbiam ten czas, gdy z nami jest. Ja momentalnie z twardej baby w lelochową dziewczynę się przeistoczyłam. A jak przychodzi co do czego, i w drugą stronę mam się przeistaczać, to wcale nie takie to proste. Z lotniska M. z Jaśkiem odebraliśmy. Pierwsza reakcja jak zwykle bezcenna. Gdy tylko w drzwiach przesuwnych tatę ujrzał, uśmiech od ucha do ucha. Potem zawiechę złapał. I rozkminiał, że już nie na monitorze komputera, ale tu, z nami jest. Mnie na drugi dzień choróbsko dopadło. Jakby wiedziało, że już chorować mi wolno. I nawet to chorowanie już zupełnie inne. Bo razem. Bo jest On. I wiem, że wszystkim się zajmie. Czytaj dalej
Monthly Archives: Styczeń 2016
Pierwsze urodziny bloga
Dziś mija dokładnie rok od pierwszego wpisu na blogu. Ten czas tak szybko zleciał. A ja nie przypuszczałam, że zapał do pisania okaże się tak silny. Z dnia na dzień coraz bardziej mi się to podoba. Ale i Wam chyba też, bo przybywa Was tutaj. A myślałam, że to tylko słomiany zapał. Że przypływ chwili. Że się rzucam na głęboką wodę. Albo na pożarcie lwów czyt. hejterów. A jednak okazało się zupełnie coś innego. Po pierwsze, nie przypuszczałam, że do tych pierwszych urodzin wytrwam. Myślałam raczej, że blog umrze śmiercią naturalną, z braku pomysłów, braku czasu i braku chęci. Po drugie, nie przypuszczałam, że będzie aż tyle osób, które będą chciały czytać moje wypocimy. A po trzecie, chyba najważniejsze, w życiu bym nie pomyślała, że dzięki temu miejscu poznam tyle wspaniałych osób. Że to tutaj nawiążą się znajomości i przyjaźnie. Że tyle osób stanie mi się bliskimi. Że z tyloma osobami się spotkam. Z tyloma osobami porozmawiam. Czytaj dalej
Wenus i Mars- dwie perspektywy powrotów
Dwa tygodnie do powrotu
ONA: Magiczne 14 dni. Tak niewiele pozostało do Jego powrotu. I choć w normalnej codzienności dwa tygodnie mijają jak z bicza strzelił. Tak u czekającej na powrót M. marynarskiej rodziny dwa tygodnie to wieczność. Czas nagle zwalnia. Bezczelnie staje w miejscu niczym wbity w ziemię. I ani rusz. Chamstwo! Wszyscy w około ochoczo przypominają, że już za niedługo wraca Marynarz. A mnie przecież nie sposób tego przeoczyć. Już mi się nawet ten pozytywny stresik uaktywnił, który zawsze przed Jego powrotem się pojawia. Tak go lubię. Natura realistki podpowiada mi jednak, że to jeszcze sporo czasu. I niestety nie minie tak szybko, jak bym sobie tego życzyła. W głowie jednak już mam wszystko wymarzone. I co noc widzę ten moment, gdy uśmiechnięty pojawia się w hali przylotów. Czytaj dalej