Miałam to szczęście, że morze oddało mi M. gdy na świat przychodził Janek. I potem też szczęście, bo pół roku jeszcze z nami był. Tak się udało. Lecz, gdy wypłynął, wiedziałam, że ta tęsknota ogromna będzie. I była. Choć trochę jeszcze uśpiona, by potem ze zdwojoną siłą uderzyć. A uśpiona była, dlatego, że Jasiek malutki jeszcze był. W naszym przypadku było to tak, że Janek nie okazywał wtedy tak tej tęsknoty. Nie płakał, gdy głos M. usłyszał. Więc i mi łatwiej było tę tęsknotę znieść. Schody się zaczęły przy następnym kontrakcie, gdy już swoje kumał. Tę jego tęsknotę od razu każdy dostrzegł. Z dziadkami został, gdy ja M. na lotnisko zawiozłam. A gdy już do domu wróciliśmy, pierwsze co zrobił, to tatę zaczął wołać i po całym domu szukać. A mi wtedy serce pierwszy raz na pół pękło.
I wołał go tak jeszcze z milion razy. Gdy się budził i zasypiał. Gdy jakieś dziecko z tatą widział. Wołał tatę, gdy swą drewnianą komórę do ucha przystawiał. Wołał, gdy się na ekranie monitora widzieliśmy. Pamiętam jak się w chowanego z nim bawił. Na Skypie. M. na monitorze, a Jasiek myk za ręczniki, co się na suszarce suszyły. Nie raz też obrażony był i gadać wcale nie chciał. Jak gdyby miał pretensje do taty, że go z nami nie ma. Wołał tatę, gdy jego zdjęcie na komodzie zobaczył. Dorwał tę ramkę i ją wszędzie targał. Buziaki dawał. Co dzień rano do mnie do łóżka wędrował i palcem tatę na ścianie na zdjęciu pokazywał. Nauczył się, że w piosence jego, gdy statek płynie, to on tatę zawsze woła. A już blisko powrotu paluszkiem w górze pokazywał jak tata samolotem przyleci.
Taka była jego tęsknota. Tęsknota półtorarocznego chłopca. Synka marynarza. Dziecka Morza. Taka była tez moja tęsknota. Razem z nim. Wiem też, że kolejna zupełnie inna będzie. Bo gdy M. wypłynie, Jaś znów starszy będzie i na innym etapie swojego rozwoju przyjdzie mu się z tą tęsknotą zmierzyć. Wiem też, że czas szybko płynie, gdy M. w domu, i że znów przyjdzie nam się rozstać. Lecz póki co o tym nie myślę. Nie chcę…
Serce się kraja, pęka i rozdziera. ;( Jak na razie tylko domyślam jak trudno będzie. Dziękuję, że mam Was, dzięki temu wiem, że zawsze damy radę. 🙂
PolubieniePolubienie
Piekne i smutne ehhh U nas było tak,ze Piotr wypłynął jak ja jeszcze brzuszka nie miałam i wrócił pod koniec ciąży.Caly czas bawił sie z malutka,głaskał brzuszek,śpiewał Jej,duzo opowiadał,Laurka odwdzięczyła mu sie zawsze wybojami i tańcami i w końcu poród.Przecial pępowinę.Jakas więź sie miedzy nimi juz wtedy utworzyła.Caly czas chciała Jrmu leżeć na klatce,do Niego sie uśmiechała cześciej,w Niego sie wtulała…Gdy Piotr wypłynął gdy Laurka miała 2,5 miesiąca,nie ma Go zaledwie i aż tyle dwa tygodnie a Ona sobie z brakiem taty nie radzi.Smieje sie w głos gdy widzi Go na Skypie i tam samo w głos płacze gdy sie juz rozliczyliśmy bo wachta wola…W nocy wtulona jest w Piotra poszewkę od poduszki której specjalnie niebpralam by pachniała Nim.Ta ich więź jest magiczna a Dzięki niej…tesknota jest piękna i smutna…
PolubieniePolubienie
Ciężko jest wytłumaczyć dziecku, że tata na morzu, na wiele dni popłynął. Klara pierwszy raz całowała ramkę ze zdjęciem Krzyśka jak skończyła roczek. Teraz na 2,5 roku i stwierdzam, że jest z kontraktu na kontrakt coraz ciężej. Rozumie , że tata na statku. Ramkę ze zdjęciem całuję non stop, zasypia z nią w swoim łóżku, stawia „tatę” na swoim stoliku i z Nim gada 🙂 Z boku jak obserwuje, fajnie to wygląda kiedy tłumaczy mu coś po swojemu, ale przecież wiem, że ona tak pokazuje swoją tęsknotę za Nim 😦 Najśmieszniej jest kiedy już leży do snu i wylicza kto już śpi o tej porze; babcia śpi, huk i szanta śpi ( to psy), dziadzia śpi. Pytam ją ” Klara, a tatuś śpi” ? Klara zawsze odpowiada ” nie tata pinie statkiem, nie śpi ” 🙂 Także Nasz M – według dziecka zawsze na nogach:)
PolubieniePolubienie
Nasz syn w maju skończy 2 lata. Pierwsza rozłąka taty z synem nastąpiła gdy Mieszko miał równe 3 tygodnie. Miał jechać na statek później, ale jak zwykle w takich momentach pilne wyjazdy i zmiany. Wrocil po ok 2,5 miesiacu, gdzie dziecko mialo już 3 miesiące. Wtedy nie widziałam by syn jakoś odczuwał tą rozłąkę, chyba nie zdążyli jeszcze złapać takiej więzi. M oczywiście wyjeżdzał ze łzami w oczach. Ale już kolejne kontrakty były coraz gorsze…
Teraz Mieszko ciągle znajduje w domu rzeczy taty i mowi ze to tata! ziuuuuuuuuuuuu bum~tzn ze polecial i doleciał:-) i że go nie ma. I on wie co jest taty , a co sie popsuje to że tata ma naprawić a nie mama!
takie męskie sprawy:)
zawsze jak wtsajemy rano to w sypialni pokazuje na zdjęcie i mówi-tata, mama, tataaaa:)
M wraca za parę dni i jestem bardzo ciekawa jak teraz syn zareaguje.
PolubieniePolubienie
Dziękuję Dziecko Morza lubię czytać Was Robaczki :)) Ehhh te Asiorki😘 coś o nich wiem
Samo życie, tak różne mamy, tatusiowie i dzieci,a historie prawie jednakowe,bo marynarskie 🙂 Moje dziewczynki 😁mają już 23 i 18 latek, a drzewiej było tak samo tylko prawie bez łącza przez 5 miesięcy. Tata Asie poznał w piątym miesiącu ciąży , został do narodzin i jeszcze trzy miesiące. Jak wrócił po 5 miesiacach i stanoł w drzwiach pobiegla po zdjęcie w ramce i mówiła,że to Tata…niepoznała,serce pękło. Potem kolejny wyjazd i płacze,szlochy w nocy. Nic nie uspokajalo,aż Tatko wrócił i utulił. Adrianna miała więcej szczescia bo Tatko ,,odbierał,, i ,,odcinał,, od mamy. Rozpieścił, rozkochał i nawet uzależnił,bo też było spanie z koszulką Tatki.Potem kolejny i kolejny wyjazd,a lata leciały. Bywało różnie,ale dziś … no cóż obie kochają Tatę i tęsknią,młodsza nawet bardzo.
Wiem i widzę z perspektywy czasu,że Ojca było za mało,a straconego czasu nic nie wróci. Na szczęście wyrosły na zaradne, mądre i uczuciowe Dziewuchy,ale też charakterne. Na pewno sobie w życiu poradzą 😉 jak ich mama.
Ps. Na pewno nie chcą męża marynarza,a co przyniesie los ? Zobaczymy…
PolubieniePolubienie
Bardzo mi miło 🙂 dziękuję za ten komentarz 🙂
PolubieniePolubienie
moja chrzestna też ma męża marynarza i jako dziecko dziwiłam się , że tyle nie ma go w domu, że tak daleko, że to jakieś nienormalne. To z perspektywy dziecka.
A sama co? miłosć nie wybiera:-)
PolubieniePolubienie
Po raz kolejny cieszę się z męskiego punktu widzenia na blogu. Bo zawsze rozczulają się wszyscy jakie to żony marynarzy biedne, a z tego co mąż mi opowiada czasami to właśnie oni mają o wiele gorzej. Bo wyjeżdżając oni zostawiają wszystko, a my – żony, na chwilę rozstajemy się tylko z jedną osobą.
PolubieniePolubienie