,,Idziemy do zoo…”

13177331_506998036169007_8311232954024301573_nMarynarskie rodziny są specyficzne, o tym już nie raz tu na blogu pisałam. Często z tą odmiennością trudno sobie radzić. Trudno do normalności doprowadzić. Dzień poukładać. Ja po rocznym urlopie macierzyńskim wróciłam do pracy. Potrzebowałam tego. I spełniam się w tym, co robię. Lecz spełniam się również w roli mamy. Tak czuję. Choć czasem ciężko mi tę codzienność ogarnąć. Zwłaszcza gdy marynarz na statku. Jasiem do żłobka. Ja do pracy. Na całe osiem godzin. Zanim dojadę i wrócę to dziewięć wychodzi. I ciężko mi bardzo, jak go zostawiam. Choć wiem, że mu tam dobrze. Żłobek malutki. Raptem dziesięć dzieciaków w grupie. Ciocie też przemiłe wszystkie. A mimo tego ciężko mi się go zostawia. Na te dziewięć godzin nie zostaje. Bo są moi rodzice, którzy go wcześniej zgarniają. A ja gdy wracam, to tego co w około nie ogarniam. Bo każdą chwilę z nim chcę spędzić. A w weekendy to już tym bardziej staram się tak zorganizować, by jak największą frajdę miał. Czytaj dalej

Majowe

13115764_10154031733141236_205584254_nM. popłynął. Już zaraz dwa tygodnie jak go nie ma. Straszny był ten moment, gdy przyszło się żegnać. Ciężki bardzo. Nam trudno było się rozstać. A jemu z Jankiem to już w ogóle. I mi na ten widok kilka razy serce pękło. Eh. Ale przyszedł maj. W końcu. Tak długo wyczekiwany. I wiedziałam, że jak już przyjdzie, to i nam jakoś lżej będzie ten czas rozłąki znieść. Bo dni ciepłe. I długie. Bo słońce. Bo kwiaty. Ptaki. Spacery. Owoce. I świeże warzywa. I choć bez dopiero kwitnąć zaczyna, a świeże szparagi gdzieniegdzie dopiero dostać można, to mi jakoś lepiej na duszy. Zaklęłam ten czas. I zaklinała go będę. Aż do powrotu Marynarza. By jak najszybciej. I najmilej płynął. Czytaj dalej