Marynarskie rodziny są specyficzne, o tym już nie raz tu na blogu pisałam. Często z tą odmiennością trudno sobie radzić. Trudno do normalności doprowadzić. Dzień poukładać. Ja po rocznym urlopie macierzyńskim wróciłam do pracy. Potrzebowałam tego. I spełniam się w tym, co robię. Lecz spełniam się również w roli mamy. Tak czuję. Choć czasem ciężko mi tę codzienność ogarnąć. Zwłaszcza gdy marynarz na statku. Jasiem do żłobka. Ja do pracy. Na całe osiem godzin. Zanim dojadę i wrócę to dziewięć wychodzi. I ciężko mi bardzo, jak go zostawiam. Choć wiem, że mu tam dobrze. Żłobek malutki. Raptem dziesięć dzieciaków w grupie. Ciocie też przemiłe wszystkie. A mimo tego ciężko mi się go zostawia. Na te dziewięć godzin nie zostaje. Bo są moi rodzice, którzy go wcześniej zgarniają. A ja gdy wracam, to tego co w około nie ogarniam. Bo każdą chwilę z nim chcę spędzić. A w weekendy to już tym bardziej staram się tak zorganizować, by jak największą frajdę miał.
Zwołałyśmy się cztery baby. Żony marynarzy. Z dzieciakami. Na weekend do zoo. I choć nie blisko wcale. I z różnych miejsc Polski. To się udało. Bo morskie rodzinki trzymają się razem. Zawsze znajdą wspólne tematy. A gdy jeszcze maluchy w podobnym wieku, to już w ogóle bomba. To był morski weekend w Zoo Safarii w Borysewie. Polecamy to miejsce. Dzieciaki miały ogromną frajdę i mnóstwo atrakcji, a my spędziłyśmy przemiło dzień. Zobaczcie sami.
Za piękne zdjęcia dziękuję Marynarzowi Krzyśkowi 🙂
Tornister Jaśka uszyły dziewczyny Fanny&Alexander w malutkiej pracowni w Buenos Aires, do kupienia TU
Sardynkowa bluza to EmileetIda, można ją znaleźć tutaj
Okulary to Babiators
Piękne zdjęcia, aż żałuję że nas z Laurką z Wami nie było, no ale jak to mówią…co się odwlecze to… Lepiej smakuje 😉 ❤
PolubieniePolubienie
Kari,było świetnie 😉 nastepnym razem nie przyjmujemy wymówek,tylko jedziemy razem😉
PolubieniePolubienie