Starzeję się. Codziennie sprawdzam pogodę. I to nie tylko dlatego, żeby wiedzieć jakie ciuszki uszykować dla Janka na rano do żłobka. Wypatruję pięknych dni. I choć mówią, że ,,nie ma złej pogody, są tylko złe ubrania”, to jednak do mnie to nie przemawia. Każda pora roku ma coś w sobie. I z jednej strony myślę sobie, że fajna jest taka różnorodność: ciepłe i słoneczne lato z wiosną, i chłodniejsza jesień z zimą. I nawet mi te mrozy zimą tak nie przeszkadzają jak deszcz. Deszczu nie lubię. No chyba, że ten cieplutki, majowy, co po nim na boso można biegać.
Taki deszcz z pluchą i słotą mnie ogranicza. Wiem, wiem, że kalosze i płaszcz przeciwdeszczowy, ale nie lubię. Nie lubię i już. I zaraz mi się humor psuje, i ochota na wszystko gdzieś znika.
Dopóki na świecie nie pojawił się Jaś, nie doceniałam aż tak bardzo każdego pięknego i słonecznego dnia. Teraz każda godzina, każde popołudnie, które można spędzić wspólnie na świeżym powietrzu doceniam i celebruję. Marzy mi się polska, złota jesień, z szeleszczącymi liśćmi pod stopami, mieniącymi się tysiącem barw i pachnących wilgocią. Tak czekam na te ostatnie, ciepłe promienie słońca przebijające się przez konary drzew. Nie widziałam tego wcześniej. Tego słońca, tych liści i ich barw. Tego zapachu wilgoci nie czułam. A może czułam i widziałam, tylko przyjmowałam za coś normalnego. Żadnego fenomenu w tym nie było. Gnijące liście przecież. Bałagan tylko, bo wszędzie ich pełno na chodnikach i parkowych alejkach.
Dziecko otwiera oczy na wiele spraw. Tych bardzo ważnych, i tych z pozoru błahych. W czasach, gdy większość ludzi goni za pracą, pieniądzem, karierą, ciężko jest zachwycać się gnijącymi jesienią liśćmi. Choć coraz bardziej popularna staje się idea slow life. I nie, nie zamierzam się tutaj rozwodzić, że tak właśnie wygląda moje życie. Bo nie wygląda. Dużo się zmieniło, i wiele rzeczy postrzegam zupełnie inaczej niż jeszcze kilka lat temu. Ale pracuję na pełen etat. Praca, z dojazdem i powrotem zajmuje mi dziewięć godzin dziennie. Lubię to, co robię. Może nie jest to zawrotna kariera w międzynarodowej korporacji, ale cały czas się rozwijam, poszerzam swoje umiejętności. Zostawiam Jasia w żłobku. Często jest tak, że pędzę. Nie mam czasu na porządne śniadanie, maseczkę, peeling, o fitnessie nie wspominając. Z drugiej jednak strony, łapię się na tym, że pewne codzienne momenty i rytuały stały się dla mnie ważne. No ale przecież skoro się starzeję, to może i mądrzeję. Hahaha 🙂
A tak na poważnie. Nauczyłam się doceniać małe i duże sukcesy. Nie wkurzam się bezsensu na niedzielnych kierowców. Po co. Uśmiecham się do siebie, gdy uda mi się znaleźć wolne miejsce na zatłoczonym parkingu. Unikam toksycznych ludzi. Nie pozwalam wejść sobie na głowę. Asertywność to cecha, której uczymy się przez całe życie. Ale warto. Warto też zadbać o siebie. I nie mówię tu o kosmetyczce, wcześniej wspomnianym peelingu czy maseczce. To też. Ale myślę tu raczej o własnym rozwoju, o rozwijaniu swoich zainteresowań i pasji. O czasie na ,,swoje sprawy”. Zwykłej książce, rowerze, rozmowie z przyjaciółką. Dbanie o siebie to nie egoizm. Od dbania o siebie do egoizmu droga jest jak stąd na Marsa. Dobrze, gdy mamy w życiu pasje, i się nimi kierujemy. Marzenia są po to, by je spełniać.
Kiedyś nie miałam z tym problemu. Dziś łapię się na tym, że ciężko jest mi podjąć decyzję. Nie wiem z czego to wynika. Ale pracuję nad tym. Dobrze, że mój M. mnie w tej kwestii uzupełnia. On wybiera zawsze najlepszą dla nas jakość. Wszystkiego. Nie odmawia nam. Jest wybredny. Taki kryterium zdecydowanie ułatwia wybory.
Przeczytałam kiedyś, że większość ludzi zapytanych o to, czy mają własne zdanie, bez zastanowienia odpowiada, że tak. Posiadanie własnego zdania definiuje nas samych. Ale czy to faktycznie nasze własne zdanie? Jak je zbudowaliśmy? Jak do niego doszliśmy? A może to wcale nie jest nasze własne zdanie, tylko zasłyszane, przeczytane? Może lepiej nie mieć własnego zdania na jakiś temat, niż obracać cudzymi opiniami bez uzasadnienia. A o to nie trudno. Takie czasy. Ludzie wybitni nie mają zdania na wiele tematów i spraw. Serio. Nie każdy temat wart jest opinii. Z drugiej strony dobrze jest być ciekawym. Nie wścibskim. Ciekawym świata i odpowiedzi na nurtujące nas pytania.
A tak poza tym, bawmy się, szalejmy. Lepiej być nienormalnym niż nudnym! 🙂
Od niedawna czytam Pani bloga jest wspaniały dobrą robotę kobieto robisz my kobitki musimy być twarde proszę o dalsze pozdrawiam Wiola
PolubieniePolubione przez 1 osoba
A ja deszcz jesienny nawet lubię. Szczególnie gdy siedzę w ciepłym domu, za oknem sztorm i do tego jeszcze pada. Można odetchnąć przez chwilę i bez wyrzutów sumienia polenić się i poleżeć pod kocykiem. I nie ma wyrzutów sumienia, że się nie chciało wychodzić z domu.
PolubieniePolubienie