5 zasad wychowania Dziecka Morza

img_8762Kiedy dowiedziałam się, że będę mamą, jakoś tak od razu czułam, że to będzie chłopiec. Wcale nie to, bym uparcie chciała chłopca bardziej od dziewczynki. Po prostu jakoś tak od początku czułam, że noszę pod sercem jego. Jak na syna marynarza przystało, Jasiek to duży i silny facet. Ma bardzo mocny charakter, choć wiem, że mimo iż od zewnątrz zgrywa twardziela, w środku to bardzo wrażliwy chłopiec. Chciałabym, by wyrósł na dobrego, mądrego człowieka.

Wszystkich zmysłów nie pozjadałam. Nie jestem żadnym specem od wychowania dzieci ani też Super Nianią z karnym jeżykiem. Nie czytam poradników parentingowych. Mogę się jedynie podzielić z Wami tym, jak ja to widzę.

Dziecka Morza się nie wychowuje. Jemu daje się przykład. Już to kiedyś mówiłam, że taka zasada przyświeca mojemu macierzyństwu. Staram się pokazywać swojemu synowi to, co jest w życiu ważne. I tak jak każdy, tak i ja kieruję się w swoim życiu jakimś systemem wartości. Niezależnie od religii, filozofii czy światopoglądu, istnieją w świecie uniwersalne wartości ważne dla większości z nas.

Po pierwsze uczciwość i prawdomówność.
Chcę, by mój syn był uczciwy, więc i ja jestem uczciwa. Uczciwa w stosunku do innych ludzi, w stosunku do Jasia, i do samej siebie. Dzieci bez problemu potrafią wyczuć nieprawdę, i dobrze wiedzą kiedy udajemy. Są świetnymi obserwatorami. Dlatego tak ważne jest, by przed dzieckiem nie udawać, ale być prawdziwym i mówić otwarcie na poziomie, który będzie dla niego zrozumiały. Mój syn doskonale wie, co robi jego tata, kim jest, gdzie pracuje i dlaczego nie ma go z nami. Nie ma jeszcze może takiego poczucia czasu, ale nie oszukuję go, że tatuś wróci jutro czy pojutrze.

Po drugie otwartość na innych.
Ludzie są różni. To banał, wiem, ale tak często o tym zapominamy. Często zapominamy, że ktoś wcale nie postrzega świata takim, jakim my go widzimy. Zapominamy, że ludzie mają różne doświadczenia życiowe, że są na różnym etapie osobistego rozwoju. Chciałabym, aby mój syn był akceptowany takim, jaki jest, dlatego staram się go uczyć akceptować innych. Nie chcę, by ktoś wytykał go palcami, dlatego uczę go, by i on nikogo palcami nie wytykał. By akceptował różnorodność, inność i niezwykłość ludzkiej natury. Wszak nasza rodzina jest inna, na swój sposób niezwykła na tle rodzin w około. W marynarskiej rodzinie wszystko jest inne od przeciętności. I nie twierdzę, że lepsze czy gorsze. Inne. I tego nauczmy się szanować.

Po trzecie szacunek.
Każdy z nas ma swoją przestrzeń życiową i swoje granice. I chce by je szanowano. Lecz by je szanować, trzeba je najpierw umieć zauważać. Pokażmy dziecku, że mamy prawo do własnych granic, mamy prawo do zadbania o samą siebie, do niezgody na pewne zachowania, do samodecydowania. Ja mam prawo do własnych granic i daję to prawo również dziecku. Łatwo jest nie słuchać, nie szanować. Trudniej zweryfikować co tak naprawdę stoi za dziecięcym ,,nie”. Warto to dostrzec i uszanować.

Po czwarte wiara w siebie.
Chciałabym, by mój syn wierzył w siebie, w swoje możliwości i umiejętności. By wierzył, że da radę i że jest wartościowy. Chcę tego dla niego bardzo, dlatego ja sama wierzę w siebie, w swoje kompetencje jako matka, w swoje możliwości i umiejętności. Wierzę, że daję radę, że potrafię i że warto próbować. Jednocześnie staram się nie pomagać we wszystkim swojemu dziecku. Nie wyręczam go, nie ułatwiam, nie usuwam każdej przeszkody spod nóg. Doceniam jego wysiłek, samozaparcie i dążenie do celu. Wiem, że to zaprocentuje w przyszłości.

Po piąte wolność.
Janek to nasze pierwsze dziecko. I nie powiem Wam, że nie jestem przewrażliwioną matką. Jestem. Boję się, drżę, zamartwiam na zapas, sprawdzam ciągle czy mu nie za zimno i miliony różnych rzeczy. Jestem z nim bardzo mocno związana i nie wyobrażam sobie siebie bez niego, ale doskonale zdaję sobie sprawę z tego, w głowie gdzieś to mam, że przyjdzie taki moment, kiedy nie będzie chciał się już tulić, lulać i leloszyć. Będzie trzaskał drzwiami i wykrzykiwał, że mu nie pozwalam. Wiem też, że kiedyś z tego gniazda wyfrunie. Ale to jeszcze trochę czasu. Dlatego staram się dawać mu przestrzeń i wolność już teraz, na takim etapie na jakim się znajduje. Niech odkrywa przez siebie nieodkryte. Niech zwiedza dotąd niezwiedzone. I poznaje dotąd niepoznane. Póki co jest to etap dwuipółletniego dziecka, ale dla niego to cały jego świat.

img_8758img_8763img_8765img_8764

3 thoughts on “5 zasad wychowania Dziecka Morza

  1. Oj tak, ja też jakoś tak wiedziałam, że będzie chłopak 😊 Fajne macie zasady 😊 Podobają mi się, bo są bardzo podobne do naszych i ten tekst, że dziecka się nie wychowuje 😍 Trafione w punkt 😄

    Polubienie

  2. Ktoś powiedział że „przykłady pociągają”. Świetny tekst i podpisuje się pod nim 🙂 Pozdrawiam serdecznie.
    Mama rocznego synka marynarza i drugiego w drodze 🙂

    Polubienie

  3. bardzo mi się podoba, co napisałaś. To co damy dziecku w dzieciństwie i co wtłoczymy mu do głowy zwraca się z ten lub inny sposób w przyszłości. Dla mnie najważniejsza jest prawdomówność, tolerancja i wiara w siebie. Chociaż ta ostatnią dzieci w szkole szybko potrafią zmniejszyć. Jak dzieciaki kłamią, to mają karę, jeśli się przyznają, że coś zrobiły źle, to je chwalimy za to, że miały odwagę się przyznać. A o potrzebie tolerancji dla innych w obecnych czasach, to nawet nie ma co się rozpisywać. I jeszcze jednej rzeczy staram się nauczyć, chociaż przy starszych jest coraz trudniej, że rodzice są aby pomóc, nie karać. I że jesteśmy przy nich bez względu na wszystko, co zrobią. U maluchów to banał, ale u nastolatków trzeba nieźle o to walczyć.

    Polubienie

Dodaj komentarz