Creme de la creme

Dziś będzie trochę o modzie. Znacie mnie już jakiś czas i pewnie zauważyliście, że mam specyficzne poczucie estetyki. Nie jest to typowy look podążający za najnowszymi trendami mody. Bardzo lubię nietypowe printy i oczywiście styl marynistyczny. Przyjrzyjmy się temu wszystkiemu głębiej.

Najpierw trochę o tym, że rodzice ubierają dzieci dla siebie. Przynajmniej ja tak mam. Kiedy urodził się Jaś, okazało się, że sporą frajdę sprawia mi wybieranie ubranek dla niego, za to bardzo ograniczyłam kupowanie rzeczy dla siebie. Dzieci chcą, żeby było im ciepło (to też nie zawsze- Jasiek jest zdecydowanie zimnolubny) i by było im wygodnie. Reszta nie ma większego znaczenia. Do pewnego wieku oczywiście. Za to ja mam przyjemność z jego ubierania. Sporą część Jaśkowej szafy stanowią ubranka z morskimi akcentami. Bardzo je lubię, wprowadzają dużo świeżości i lekkości, i oczywiście idealnie wpisują się w schemat naszej morskiej rodzinki. Wiem, że niektóre z Was dość mają tego motywu i wręcz unikają ubranek z kotwicami czy statkami. Ja wręcz przeciwnie. Oprócz morskich akcentów uwielbiam też nietypowe printy. Coś, co dla większości wydaje się być śmieszne lub tandetne, dla mnie często jest atrakcyjne i ciekawe. Taki już mój odchył 🙂

Raczej nie lubię sieciówek, choć wiem, że można się w nich ubrać tanio i modnie. Lecz czy modnie zawsze znaczy ładnie? Dla jednych tak, dla innych nie. Choć ja uważam, że trendy są dla tych, którzy nie znaleźli jeszcze swojego stylu. Wiele osób chce spełnić jakieś wyobrażenie z gazety czy telewizji. Kupują coś co jest akurat na czasie, lub coś konkretnego danej marki, bo ta marka lub jej dany produkt jest modny i nosi go co druga blogowa instamama. Serio? Czy naprawdę założyłybyście skarpetki, Birkenstocki i spódnicę do połowy łydki? Gdybym się tak ubrała, zobaczyłybyście jak kobieta o wzroście 163 centymetrów wygląda w tym, co się proponuje paniom w modowych pismach. I wcale nie twierdzę, że spódnice do połowy łydki, Birkenstocki czy skarpety są beee. Po prostu ślepe podążanie za tym co w modzie niekoniecznie wychodzi na plus.

Nie wiesz, co jest modne? Cudownie. Trendy są idealne dla licealistek, kiedy wciąż jeszcze nie wiesz kim jesteś, sprawdzasz różne ubrania, przynależysz do różnych subkultur. Koło trzydziestki skupiam się raczej na długodystansowych relacjach odzieżowych i traktuję trendy bardziej jako sezonowe sugestie a nie drogowskazy. Mam swoje utarte wzory i absolutne hity. Ubrania, buty i torebki, które są moimi perełkami, które są ze mną od kilku ładnych sezonów, o które dbam jak o luksusowe auto. I wiecie co, nie sztuką jest wydać grube pieniądze za markowe ubrania. To nie te czasy, kiedy dżinsy Levisa sprowadzało się ze Stanów a luksusowe perfumy dostać było można wyłącznie w Pewexie. Dla mnie sztuką jest zdobyć coś naprawdę porządnego, unikalnego i ponadczasowego, co zostanie z nami na długie lata. Kiedyś metki dzieliły ludzi na bogatych i biednych. Dziś to raczej wyraz światopoglądu.

Jestem raczej typem zbieracza. Ciężko mi się rozstać z rzeczami, bo z każdą mam wspomnienia. Kozaki zimowe noszę od ładnych kilku sezonów. I na początku każdej zimy na nowo się nimi zachwycam. Przypominam sobie jak je upolowała w Hamburgu, za ostatnie pieniądze kupiłam. Zachwycam się tą lakierowaną włoską skórą, drewnianymi grawerowanymi podeszwami. Imponuje mi ten kunszt i precyzja ręcznego wykonania. Tak samo jest z moją wełnianą Shakirową budrysówą, szpilkami i kilkoma torebkami. Nie oddałabym ich za żadne skarby, bo to one właśnie są moimi skarbami.

W dzisiejszych czasach w większości przypadków wzorce się zatarły. Oczywiście nie wyobrażam sobie, że idąc do notariusza, ten wita mnie w bermudach we flamingi i seledynowych Havaianas. Ale kto powiedział, że skoro pracuję w korporacji, muszę nosić idealnie skrojone garsonki i dziesięciocentymetrowe szpilki. Wcale nie będę wyglądała w nich sexy, jeśli nie będę chodziła w nich z przyjemności. Przypomnijcie sobie dziewczyny, które człapią w szpilkach jak kaczki i pewne siebie, zmysłowe Francuzki w baletkach. To co sprawia, że buty dodają kobiecości, to nie wysokość obcasa ani jego kształt, tylko sposób jaki się w nich poruszasz. Nieprawda?

A propos szpilek, usłyszałam ostatnio, że facet wyciągnął z szafy seksowne szpilki i zapytał dlaczego jego żona w nich nie chodzi. Ona spojrzała na niego ubranego w t-shirt i rozciągnięte dresy… We mnie to takie dwie natury, bo czasem lubię miszmasz z tymi wszystkimi szalonymi printami, ale czasem lubię też, gdy wszystko jest spójne. Gdy widzę mamę z wózkiem spacerującą w parku w kompletnym makijażu, eleganckiej marynarce i idealnie pomalowanych na czerwono paznokciach a obok tatuś z sportowej bluzie z kapturem, luzackich jeansach i ciężkich traperach, to coś mi tu nie gra…Ja wiem, że każdy człowiek jest inny, że ma inną naturę, że może akurat inny humor, ale nie, to takie nie moje.

Ale ja jestem inna. Więc mam inne poglądy. Swoje. Stąd te moje dzisiejsze rozważania o modzie, takie moje, dziwne. Ot tak. Bo tak mnie dziś naszło. Ahoj⚓️

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s