Jasiek naprędce zostawiony z dziadkami. Wbiegamy z M. do centrum handlowego, tak na jednej nodze, do salonu Playa. Jest niedziela, godzina popołudniowa. Plan był taki: wpadamy, bierzemy kartę i już nas nie ma. Parkingu szukaliśmy dobre 15min. Przedostanie się przez tłum ludzi na szerokich alejkach graniczyło z cudem. Ludzie jakby zahipnotyzowani. Jedni wpatrzeni w telefony, drudzy oblegający ławki, jeszcze inni ślepo szukający czegoś nieistniejącego w ogromie wieszaków obwieszonych różnokolorowymi szmateksami. Wszystkiego w bród. Do wyboru do koloru….
Gdy nie było jeszcze na świecie Jasia, to nie zwracałam uwagi na dzieci, na wózki, na krzyki, płacze, kolorowe karuzele. Teraz je wszystkie widzę. Widzę te wózki i dzieci w nich upchnięte, widzę te kobiety, matki nie mające litości…widzę te maluchy kręcące się w koło na karuzelach wygrywających do znudzenia jedną i tę samą melodię. Dzieci leżące na podłodze ,,modnego” sklepu na S tupiące nogami próbując wymusić kolejną zabawkę.
Mimo wszystko myślę, że supermarkety wyszły z mody. Odnoszę wrażenie, że w weekendy centra handlowe pełne są ludzi bez pomysłu, którzy spędzają tam całe dnie, jedząc nawet rodzinny obiad w knajpach, gdzie smród starego tłuszczu roznosi się po całej powierzchni. Strach się tam zapuszczać. No i strach się bać, co będzie po zjedzeniu…
Mój prawie trzylatek w galerii handlowej był raptem kilka razy. Na palcach u jednej dłoni zliczę. I za każdym razem miałam wrażenie, że to jakby za karę, choć raczej skora do karania nie jestem.
Pojechałam jakiś czas temu sama na szybko, z tą myślą, by kupić sobie bibelot na poprawę humoru, a wyszłam ze świeżą marchewką dla Jaśka. Starzeję się chyba. Albo po prostu dojrzałam. W internecie można kupić wszystko szybciej, taniej, łatwiej, oszczędzając przy tym mnóstwo czasu i pożytkując go na wspólne chwile niekoniecznie w centrum handlowym ani w sali zabaw.
Nie miałabym nic przeciwko temu, by wprowadzili ten zakaz handlu w niedzielę i święta. Nie powiem, bo sama często robię zakupy wieczorem, gdy okazuje się, że nie ma już nic na śniadanie. Ale to z przyzwyczajenia i wygody. Wsiadam w samochód i podjeżdżam pod sam sklep, nie zastanawiając się, że pracujący tam ludzie też mają rodziny, też mają dzieci w domu, które tęsknią za mamą czy tatą.
Z drugiej jednak strony już rzadko kiedy włóczę się bez celu po galeriach. Baaa ja nawet zakupów w sklepie spożywczym nie potrafię zrobić bez listy zakupów. Gubię się pomiędzy ogromem alejek. A jeśli już idę do galerii, to najczęściej po to by odebrać w sklepie zamówioną w sklepie online paczkę. Choć i tak łapię się na tym, że na swoich ulubionych stronach przechodzę od razu do działu dla dzieci.