Długość kontraktu ma znaczenie

Ile marynarzy, tyle kontraktów. Ile firm, tyle różnych wariantów. Każda firma ma własne zasady, na których się opiera, a każda z nas mogłaby w tym temacie powiedzieć sporo. Jest co porównywać, bo długość kontraktów w znacznym stopniu różni się od siebie. A to ma ogromne znaczenie, swoje plusy i minusy. Jak wszystko zresztą.

Zacznijmy od tych plusów właśnie. Mój Marynarz od początku swojej kariery pracuje w jednej firmie. Stąd warunki i długość kontraktów pozostaje w naszym przypadku bez zmian. Mianowicie, wypływa na cztery długie miesiące, a w domu jest co najmniej trzy miesiące. Długość urlopu zależy od kilku czynników, a jest on ruchomy ponieważ w firmie mojego M. nie praktykuje się stałych zmienników i podmian cały czas na ten sam statek. Stąd właśnie długość urlopu różni się. Wynika to również z faktu, że to pracownik tak naprawdę może tą długością dość elastycznie sterować. To marynarz, po powrocie zgłasza przybliżony termin, w którym chciałby kolejny raz pójść na statek. Jest to dużym plusem w przypadku planowania różnych sytuacji.

Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że bardzo to doceniam, ponieważ na przykład dzięki temu mój Marynarz był ze mną przy porodzie i został z nami jeszcze kilka miesięcy po, co było dla mnie ogromnym wsparciem. Innym razem tak ustawił sobie powrót, że mogliśmy razem pójść na wesele mojej przyjaciółki, o którym wiedzieliśmy dwa lata prędzej. Jednym słowem, przy takiej długości pływania łatwiej jest cokolwiek zaplanować. Tym bardziej, że wszystkie statki z firmy mojego M. chodzą na liniach i mają dokładnie określone terminy, więc powroty są na czas.

Kolejnym atutem długiego pływania są długie urlopy. Te cztery miesiące to szmat czasu, zarówno na statku jak i w domu. Nie jest tak, że nim się obejrzę, to już musi płynąć (choć mi i tak jego czas w domu zasuwa jak szalony). Przez trzy-cztery miesiące, kiedy jest w domu jesteśmy w stanie na prawdę spędzić mnóstwo czasu razem. Wiem, że straconego czasu nie nadrobimy, ale to na tyle długi czas, by móc się sobą w pełni nacieszyć i naładować wspólnie akumulatory. W tym roku zdarzyło się szczęśliwie, że jego urlop przypadł w wakacje. Przez wszystkie letnie miesiące był z nami. Zwiedziliśmy mnóstwo ciekawych miejsc, wypróbowaliśmy różne formy spędzania wolnego czasu, wycisnęliśmy z tego lata ile się tylko dało.

Nieocenionym plusem przy takim długim urlopie jest fakt, że marynarz spędzający czas w domu, może się w pełni poświęcić rodzicielstwu. W naszym przypadku wygląda to tak, że ja na co dzień pracuję zawodowo, na pełen etat, więc kiedy tata marynarz jest na statku, to nasz syn jest w przedszkolu. Kiedy Jaś chodził do żłobka, bardzo często nam chorował. Wypisaliśmy go więc ze żłobka, przez trzy miesiące był z moją ciocią i wujkiem, a kolejne cztery spędził z tatą w domu. Dzięki temu nabrał odporności, ale przede wszystkim czas spędzony wspólnie z tatą stworzył między nimi niezwykłą więź. Do tego stopnia, że teraz liczy się tylko tata tata tata 🙂 Co więcej, powiem Wam w sekrecie, że to mój Marynarz nauczył naszego syna jak do tej pory wszystkich przełomowych umiejętności: to on oduczył go brania smoczka, to on nauczył go wołania na nocnik, to on nauczył go robienia fikołków, przysiadów, ,,pompek”, to on nauczył go jazdy na rowerze i hulajnodze, to on sprawił, że moje dziecko chce być JAK TATA. To tata jest jego bohaterem.

Oczywiście takie długie pływanie ma również swoje minusy. Najgorszą rzeczą jest czas- jakby nie patrzeć to są bite cztery miesiące, szesnaście- osiemnaście- czasem nawet dwadzieścia tygodni, które ciągną się w nieskończoność. Bardzo ciężko jest zrozumieć dziecku, że taty nie będzie bardzo długo, tym bardziej, że taki maluch nie ma jeszcze poczucia upływającego czasu. Przed ostatnim wyjazdem na statek, mój M. powiedział Jasiowi, że jedzie do pracy i wróci jak będzie padał śnieg i przyjdzie Mikołaj. Moje dziecko budząc się codziennie rano, pyta czy pada już śnieg. Trudno jest wytłumaczyć takiemu maluchowi ile tak naprawdę czasu musi upłynąć nim wróci tata.

Takie długie kontrakty mają również wpływ na planowanie. O pozytywnym aspekcie dotyczącym planowania wspomniałam wyżej, natomiast ten negatywny aspekt to przede wszystkim sytuacje na które mamy wpływ, lecz są one ograniczone czasowo. Mam tutaj na przykład na myśli planowane operacje i zabiegi, zakupy mieszkania, auta, wzięcie kredytu. O ile sytuacje te mogą poczekać tydzień, dwa, trzy, to już cztery miesiące w przypadku planowanego zabiegu lub kupna auta czy też wzięcia kredytu raczej są ciężkie do zrealizowania.

Nie ma tutaj złotego środka i chyba nie można powiedzieć, że krótsze lub dłuższe kontrakty są lepsze lub gorsze. Ja ze swojego punktu widzenia mogę powiedzieć, że krótkie kontrakty byłyby przede wszystkim świetnym rozwiązaniem dla dziecka, które nie musiałoby całymi miesiącami wyczekiwać powrotu taty. Dla mnie również krótsza rozłąka byłaby łatwiejsza do zniesienia. Z drugiej jednak strony myślę, że te powroty po czteromiesięcznej nieobecności są dla mnie dużo bardziej magiczne niż te po czterech czy sześciu tygodniach. Magia powrotów raczej mi nie spowszednieje, gdyż na lotnisko jadę raz lub dwa razy do roku i jest to zawsze wyjątkowy, długo wyczekiwany dzień. Inaczej pewnie byłoby, gdybym odbierała i odwoziła mojego M. co miesiąc. Jak widzicie kobiecie się nie dogodzi. Ale co tam, byle do kolejnego powrotu Marynarza.

10 thoughts on “Długość kontraktu ma znaczenie

  1. U nas nie ma stałych wyjazdów, wszystko jest na telefon, więc planuję pod siebie, tata jest bonusem. Plus jest taki, że dłużej niż na 1,5-2 mce (to już tak ekstremalnie) nie wyjeżdża, przeciętnie to 2-3 tygodnie. Ale w domu też dłużej niż 4 tygodnie nie siedzi; czasami jest to tydzień, czasami dwa lub trzy. Minus, że nic nie można zaplanować. Ale teraz już bym się nie zamieniła na inny styl pływania. Poza tym, im dłużej mąż siedzi w domu, tym trudniej mu wyjechać, więc krótsze pobyty w domu i krótsze wyjazdy ułatwiają rozstania. Może powrotów już się tak nie celebruje, jak przy długich kontraktach,ale zawsze są fajne i wyczekiwane.

    Polubione przez 1 osoba

  2. Co rano zaczynam dzien od kawy i Twoich wpisów! Podnoszą mnie na duchu! Dobrze jest wiedzieć ze gdzies nie daleko jest kobieta ktora jest w bardzo podobnej sytuacji! 😍 a co do naszych kontraktów to byl to system 4 na 4 a teraz byla wyjątkowa sytuacja i wypłynął moj M na 5 miesięcy. Czas leci jak szalony ale to nie zmienia faktu ze jest ciezko. Ja po tych dlugich wyczekiwanych miesiącach mam motyle w brzuchu i tyle emocji w sobie ze nie wiem co z sobą robić! A na lotnisko jadę sporo wczesniej i przetupuje z nogi na noge kiedy go zobacze! Emocje nie do opisania i mimo ze to jest piekne to chyba wolalabym zeby moj M wyplywal na krótsze rejsy . Te 4 miesiące czy 5 to szmat drogi. Na szczescie wszystko idzie ku dobremu a tymczasem odliczam do marca! Ahoj 😗⚓

    Polubienie

  3. My już przezylismy razem rejsy 6 miesieczne na samym poczatku naszej wspolnej drogi. Najgorzej kiedy nasza coreczka miala 4miesiacea gdy tata wyjechal a kiedy wrócił prawie10. Na szczęście mimo tych dlugich kontraktow nasz marynarz był przy porodzie I zalapal się na pierwsze kroczki🙂 Teraz plywa w systemie 3/3 I prawda jest taka, że te 3miesiace w domu strasznie szybko uplywaja… zawsze nam za krotko. Natomiast kontrakty 3miesieczne dzieki temu, że pracuja uplywaja w miare szybko ale ostatnie 2 tygodnie wleka się niemilosiernie… Pozdrawiam wszystkie marynarzowe⚓

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s