Powrót Marynarza do domu wyzwala w nas, kobietach, mnóstwo emocji. Powroty, szczególnie te po kilkumiesięcznej nieobecności są jedyne w swoim rodzaju, opatrzone wyjątkową aurą przypominającą święto. Również dzieci czekają na powrót Taty (lub Mamy) ze statku. A te ich reakcje są równie piękne, jak nasze.
Dzieci przeżywają wszystko na swój sposób. Wyjazd Taty na statek jest dla nich ogromnym wydarzeniem, nie do końca wyzwalającym pozytywne emocje. Ile dzieci, tyle reakcji. Każde dziecko reaguje inaczej, trudno jest wrzucić wszystkich do jednej szuflady. Ma to związek z charakterem, temperamentem, wrażliwością, wiekiem, płcią i mnóstwem innych czynników.
Mój trzyipółletni syn ostatni kontrakt przeżył chyba najgorzej jak do tej pory. Jest już na tyle duży i rozumny, że tęsknota brała u niego górę przez całe cztery miesiące. Myślałam, że najtrudniejszy będzie początek kontraktu, bo przecież po całym lecie spędzonym razem z tatą, nagle w połowie sierpnia zostaliśmy tylko we dwójkę. Faktycznie, początek był ciężki. Janek pytał o tatę co najmniej kilka, jak nie kilkanaście razy dziennie. Po dwóch-trzech tygodniach było ciut lepiej, ale uwierzcie mi, nie było dnia przez te całe cztery miesiące, by młody nie powiedział czegoś o tacie…!
I widziałam, czułam tę jego tęsknotę. Serce matki w takich sytuacjach pęka na pół. Bo chciałoby się, ale nic nie można zrobić. Dlatego też, jeszcze przed wyjazdem, Tata powiedział Jasiowi, że wróci jak będzie padał śnieg a Mikołaj przyniesie prezenty. Normalni ludzie w sierpniu nie myślą o Bożym Narodzeniu. Ale, że my nie jesteśmy normalną rodziną, to Święta mieliśmy już w głowie od lata. Tylko zaraz, zaraz, jak wytłumaczyć niespełna trzyletniemu dziecku ile to jest cztery miesiące. Jak określić ile czasu musi upłynąć nim wróci Tata Marynarz… Takie dziecko nie ma przecież rachuby czasu.
Z tego właśnie powodu nie zrobiłam kalendarza do odliczania dni. Znając swoje dziecko, wiedziałam, że widząc te wszystkie dni do powrotu Taty, będzie niecierpliwy i smutny nie widząc końca. Dlatego kalendarz zrobiliśmy na ostatnie sześć dni. Każdego wieczoru skreślaliśmy jeden dzień, który przybliżał nas do wyczekiwanej daty. I tak nadszedł dzień powrotu. Janek doskonale wiedział, że to właśnie dziś wraca Tata. Rano pojechał do przedszkola, odebrałam go znacznie wcześniej niż zwykle i pojechaliśmy na lotnisko. Przylot się opóźnił, długo też staliśmy w korkach, a Młody bardzo się niecierpliwił. Gdy byliśmy już na miejscu, każda minuta czekania na hali przylotów wydawała się trwać wiecznie. Drzwi co chwilę się otwierały, ale Taty jak nie było tak nie było. Jasiek zmęczony, zdezorientowany i zniecierpliwiony usiadł w końcu na moich stopach powtarzając w kółko, że dłużej już nie wytrzyma. Kiedy nagle w drzwiach pojawił się Tata Marynarz, cała hala przylotów rozbrzmiała najszczerszym śmiechem dziecka jaki można sobie wyobrazić. Jasiek śmiał się w głos. I była to radość płynąca prosto z serca, dziecięcego małego serduszka, które długie cztery miesiące czekało na powrót ukochanego Taty.
Minęły raptem trzy dni od powrotu, a Janek nie odstępuje Taty na krok. Mama poszła w odstawkę. Już nawet książek na dobranoc nie pozwala mi czytać. Zabawom nie ma końca, a jego najlepszy kumpel, tata, jest mu na wyłączność przez całą dobę siedem dni w tygodniu. Liczy się tylko to co tu i teraz.
Wiesz Kasiu, wzruszyłam się ogromnie 🙂 Fajnie, że jesteście już w komplecie 🙂
Nasza córeńka ma 2,5 roku. Widzę, iż z kontraktu na kontrakt jest jej co raz trudniej. Teraz tata wyjechał na kilka dni na kurs, a mała tęskni jak szalona 😦 Co to będzie gdy zniknie zaraz na 3 miesiące, teraz, gdy mała już tak dużo rozumie i targają nią niezliczone nowe emocje (z którymi średnio sobie jeszcze radzi)? Ehh.. ciężko nam Kobietom gdy naszych Marynarzy nie ma, dzieciom również. Zawsze jednak z tyłu głowy mam, że my mamy te bąbelki przy sobie i w momencie kryzysu te malutkie rączki nas utulą, a nasze ręce utulą smuteczki naszych pociech. A Marynarze? są tam w morzu „sami”..
PolubieniePolubienie