Marynarski kredyt zaufania

Ostatnio mocno zagłębiłam się w temat kredytów hipotecznych. Do tej pory nigdy nie kupowałam niczego na kredyt. Fakt, że musiałam zmierzyć się z tematem, dał mi sporo do myślenia. Nie mam tu na myśli sfery formalnej udzielania kredytu, lecz raczej emocjonalnej…

W dzisiejszych czasach co drugie małżeństwo żyje na kredyt. Ten fakt już chyba nikogo nie dziwi. Zadłużamy się, by potem zwrócić należność, a jednocześnie móc pozwolić sobie na zakup czegoś droższego. Okazuje się, że z jednej strony wzięcie kredytu to obecnie ,,pikuś”. Banki prześcigają się w ofertach, by złapać klienta. Z drugiej jednak strony wysoką zdolność kredytową posiada nieliczna grupa społeczeństwa. Należy spełnić szereg formalności, by móc pożyczyć pokaźną sumę pieniędzy. 

Często gęsto my, żony marynarzy musimy ogarnąć sprawy z pozoru przypisane do obecności obojga małżonków. Mam tutaj na myśli właśnie wzięcie kredytu, zakup nieruchomości, auta oraz innych przedmiotów, rozprawy sądowe, pisma administracyjne itp. I o ile posiadamy stosowne pełnomocnictwo męża, to możemy w jego imieniu wyżej wymienione sprawy załatwić. Nie będę wdawała się w szczegóły takich pełnomocnictw ponieważ  nie jestem w tej dziedzinie specem, a poza tym sporo takowych informacji można zwyczajnie znaleźć w sieci. Chciałabym się dziś bardziej skupić na tej sferze emocjonalnej związanej z pełnomocnictwem. 

Nie tak dawno sama stałam w obliczu tej sytuacji, mianowicie ustanowienia dla mnie przez marynarza pełnomocnictwa niezbędnego do reprezentowania go przed wieloma organami. I o ile dla nas nie było to nic wielkiego, a przynajmniej tak nam się wydawało, o tyle nasz notariusz postawił nas w sytuacji wymagającej pełnej uwagi i skupienia. Ale od początku… 

Udaliśmy się do zaprzyjaźnionej nam kancelarii. Atmosfera była iście swobodna, luźna, temat do rozmów, oprócz tych z którym przyszliśmy, stanowiło oczywiście pływanie męża. Lecz, gdy ów zaprzyjaźniony notariusz odczytywał akt pełnomocnictwa, z pełną powagą i skupieniem, pytając męża czy jest świadom tego, tego i tego? Czy zdaje sobie sprawę z ewentualnych skutków tego, tego i tego? Jednym słowem, mogę go sprzedać za przysłowiowy grosz i mam do tego pełnoprawne pełnomocnictwo. 

Osoby posiadające pełnomocnictwa wykraczające poza pewne normy chyba nigdy wcześniej nie zdawały sobie sprawy jakim zaufaniem obdarza nas nasz partner. Przez myśl nie przeszłyby mi nawet pewne pojęcia ani sytuacje, ale notariusz jest zobligowany, by przedstawić wszystkie możliwe warianty i ewentualne niebezpieczeństwa. 

Powiem Wam, że to pełnomocnictwo to tylko papier, który ma jednak ogromną moc. Wykorzystane należycie może ułatwić nam, żonom marynarzy, załatwienie wielu spraw nie czekając na przeciągający się powrót naszego marynarza ze statku. Takie pełnomocnictwo to chcąc nie chcąc ogromny kredyt zaufania w naszą stronę. 

1 thought on “Marynarski kredyt zaufania

  1. Nigdy przez 26 lat nie było mi takie coś potrzebne, na szczęście. Raz miałam upoważnienie do sprzedaży mieszkania,ale wolałam poczekać, jakoś mi dziwnie było. Poza tym udało się przeżyć bez kredytów (chyba raczej do tego potrzebne pełnomocnictwa ) , bo najpierw odłożone potem kupione. Mieliśmy pomysł na kredyt,ale przeraża kwota jaką trzeba oddać. Dziś jest domek i kawałek nieba na wsi, jego marzenie. Moje nie koniecznie, bo dzieciaki z domu,a chałupa pusta,a on w morzu…..ehhhh

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s