Widział już setki portów na całym świecie, ale nigdy nie przyprowadził swojego statku do Australii. Czy w końcu uda mu się tam dotrzeć? Dziś rozmawiamy z kapitanem Łukaszem Hajdukiem.
Łukasz Hajduk to człowiek, który jest nieustannie w ruchu. Jadąc w sportowym tempie, może dotrzeć z rodzinnego miasta Szczecina do Hamburga w mniej niż cztery godziny. Jego morska kariera również przebiegała szybko. Dołączył do jednej z największych firm kontenerowych Hapag-Lloyd w 2006 roku, gdzie początkowo pełnił funkcję chiefa oficera. A już dwa lata później został jednym z najmłodszych kapitanów floty. Od 2013 roku jest kapitanem Bremen Express (8 750 TEU).
Kurs na swoją karierę obrał bardzo wcześnie: jego ojciec, Jerzy, był kapitanem Hamburg Süd i wziął syna na pokład, gdy ten miał zaledwie 17 lat. „Przepłynęliśmy Kanałem Panamskim do Ekwadoru. Mój ojciec chciał mi pokazać, że żegluga morska to ciężka praca” – wspomina kapitan, który mieszka teraz na obrzeżach Szczecina z żoną i synem. Ale zamiast odstraszać go od pracy na morzu, wysiłki ojca miały odwrotny skutek. „W rzeczywistości to tylko jeszcze bardziej ugruntowało mój wybór zawodowy”, mówi kapitan Hajduk.
Po ukończeniu szkoły średniej postanowił pozostać w rodzinnym mieście i studiować na Akademii Morskiej w Szczecinie. W 1996 roku rozpoczął swoją pierwszą pracę w norweskiej firmie żeglugowej. Trzy lata później poszedł za ojcem do Hamburga Süd, gdzie pozostał aż do przejścia do Hapag-Lloyd w 2006 roku.
Zapytany, co najbardziej lubi w swojej pracy, wspomina o ogromnej odpowiedzialności. W każdej chwili – mówi – to on musi podejmować właściwe decyzje dla załogi, statku i jego ładunku. Dotychczasowa kariera kapitana Hajduka w żegludze morskiej zabrała go do setek portów na całym świecie. Jego ulubionym jest Buenos Aires i odrestaurowana dzielnica Puerto Madero, z fantastycznymi restauracjami. Nigdy też nie przestaje być zdumiony podejściem do Nowego Jorku. Przepływa się tamtędy obok wyspy Ellis, gdzie miliony emigrantów również kiedyś przybyły do Stanów na statkach Hapag- Lloyda.
W rzeczywistości jest tylko jedna część świata, do której kapitan jeszcze nie dotarł. „Moim wymarzonym celem jest jednorazowe zawinięcie do Australii z moim statkiem. Ale jeszcze nie miałem takiego szczęścia”, mówi kapitan. „Mimo to moja załoga i ja mieliśmy okazję odwiedzić wiele ciekawych miast, takich jak Vancouver, Savannah, Charleston, Barcelona, Genua, Walencja i Singapur”.
Zawsze, gdy ma trochę więcej czasu w porcie docelowym, takim jak Nowy Jork czy Vancouver, lubi organizować wycieczki po mieście. „W ten sposób dziękuję mojej załodze, która zapewnia mi dużo wsparcia, jeśli chodzi o bezpieczne i terminowe dostarczenie statku i jego ładunku do miejsca przeznaczenia”.
Kiedy zapytany, kiedy w końcu dotrze do Australii, kapitan uśmiecha się i mówi: „To będzie musiało czekać”. Przede wszystkim kolejnymi przystankami w jego obecnej podróży będą Korea Południowa, Chiny, Japonia, Kanada i Stany Zjednoczone.