Minęły trzy tygodnie od powrotu mojego Marynarza. Minęły w oka mgnieniu. Nie myślę o tym, że tym razem będzie w domu znacznie krócej niż do tej pory. Nie chcę o tym myśleć. Wyrzucam to z głowy, tak perfidnie, z premedytacją. Staram się za to cieszyć każdym dniem. I w końcu śmiem twierdzić, że całkiem dobrze mi to wychodzi. Czytaj dalej
Nasz czas
2