„Świat zwariował”, „Dokąd ten świat zmierza?”, „Kiedyś to było nie do pomyślenia”- te i inne slogany jakże często towarzyszą nam w dzisiejszym świecie. Mówi się o uzależnieniu od internetu, o głowie zwieszonej w ekran smartfona, o zmianach klimatu, kataklizmach. Ale jak rzadko mówimy o wychowaniu, o zachowaniu naszym, naszych dzieci względem drugiego człowieka.
Nie tak dawno sprzedawaliśmy wózek po młodszym synu. Ogłoszenie umieściłam w internecie. Odezwał się mężczyzna zainteresowany kupnem. Dogadaliśmy szczegóły, a że miał być przejazdem w moim mieście, chciał odebrać wózek osobiście. Bez wahania się zgodziłam, dla mnie jeszcze lepiej, nie musiałam taszczyć ciężkich kartonów do kuriera. Powiedziałam o tym mojemu marynarzowi, który był w tym czasie na statku, a on od razu powiedział mi, że to niebezpieczne. Nie znam człowieka i mam go ot tak wpuścić do domu będąc sama z dzieckiem. Poprosiłam więc mojego tatę, by przyjechał do mnie o umówionej godzinie i był przy transakcji. Wszystko poszło gładko i zgodnie z planem, mężczyzna okazał się uczciwy, wózek trafił w dobre ręce.
Zmierzam jednak do tego, że w dzisiejszych czasach tak trudno o tę uczciwość. Tyle jest zła, kłamstwa i obłudy, że człowiek obawia się drugiego człowieka. Patrzymy na innych z bezpiecznej odległości. Obdarzamy ograniczonym kredytem zaufania. Asekurujemy się względem drugiego człowieka na wypadek gdyby…
Kiedyś było zupełnie inaczej, kiedyś człowiek te relacje z drugim człowiekiem nawiązywał naprędce. Ufał, dociekał, interesował się, asymilował. Dziś często człowiek człowiekowi wilkiem. Najgorsze jest to, że bardzo często takie zachowanie wpajane jest od małego. Wiele się mówi o bezstresowym wychowaniu w szerokim tego słowa znaczeniu. Dzieci należy tylko nagradzać, a nie karać, dać im swobodę, wolność wyborów, przestrzeń. To wszystko pięknie brzmi. Tylko by miało ręce i nogi, potrzeba zdrowego rozsądku i mądrego podejścia do wychowania. Łatwo jest dać sobie wejść na głowę, łatwo jest na wszystko pozwolić, łatwo nie zauważyć…
Jedną z patologii obecnego wieku jest właśnie bierność wobec naszych dzieci. Z pozoru normalnie wyglądająca rodzina. Zwykła, jakich wiele. Dwójka dzieci. Pracujący rodzice. Wśród rówieśników zachowują się jak przysłowiowa szarańcza. Rozgardiasz i hałas jaki robią jest niczym przy bierności ich rodziców, którzy w najlepsze zajęci swoimi sprawami nie reagują na to, co dzieje się wokół. Matka zajęta rozmową, ojciec natomiast z głową w telefonie pochłonięty oglądaniem czegoś w sieci. Nie reagują nawet, gdy uwagę ich dzieciom zwraca osoba trzecia. A te ich dzieci pozostawione same sobie…Trudno o „lepsze” odzwierciedlenie tego, że dzieci są naszym własnym odbiciem. I nie na próżno mówi się, że „czym skorupka za młodu…”.
W zachowaniu mojego starszego syna widzę siebie, swoje zachowania z dzieciństwa, łapię się na tym, że powiela moje reakcje na pewne sytuacje. Widzę też jak jest podobny do swojego taty, jak reaguje na to co wokół niego. Genów nie da się oszukać, ale da się dziecko nauczyć. Nauczyć wrażliwości na drugiego człowieka, jeśli my sami jesteśmy na tego bliźniego wrażliwi. Da się nauczyć pokory, jeśli i my tę pokorę w swoim życiu praktykujemy. Dzieci są wspaniałymi obserwatorami, skanują nas w każdej sekundzie. Jeśli nasze zachowanie, to codzienne, w domowym zaciszu jest takie jak być powinno, bez krzyków, awantur, wulgaryzmów, ale też bez wchodzenia sobie na głowę, pozwalania na wszystko, wybrzydzania i narzekania to odzwierciedleniem tego jest zachowanie naszych dzieci.
Za każdym razem kiedy mój Marynarz wyjeżdża na statek, pani w przedszkolu mojego syna mówi mi, że Jasiek jest niespokojny, nie potrafi usiedzieć w miejscu i skupić się na jednej rzeczy dłuższą chwilę. I mimo tego, że za każdym razem sobie obiecuję i powtarzam, że nie będę przed wyjazdem na statek nerwowa, zestresowana czy ponura, nie przychodzi to tak łatwo. Dziecko czuje nasze emocje, współdzieli to, co dzieje się w domu. Nie na próżno mówi się, że ktoś potrzebuje się wypłakać i płacze w poduchę kiedy dzieci nie widzą. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że te wszystkie emocje, zarówno pozytywne jak i negatywne oddziaływują na nasze dzieci. Same dobrze wiemy, że „szczęśliwa mama to szczęśliwe dzieci.”
Bądźmy dla swych dzieci dobrym przykładem, pokazujmy im jak powinny wyglądać zdrowe relacje, ciekawe zabawy, jak zachowywać się wśród rówieśników, jak współdziałać w grupie, jak odważnie iść przez życie i jak radzić sobie z problemami. Pokazujmy im też, że są zakazy, że nie wszystko na świecie im wolno, że trzeba przestrzegać ustalonych w społeczeństwie praw, że trzeba się pogodzić z porażką i że nie zawsze w naszym życiu świeci słońce.