Całe wieki mnie tutaj nie było. Nie po drodze było mi z pisaniem. A pisać na siłę to tak jakby człowiek zmuszał się do zjedzenia czegoś, czego nie lubi. Dziś wracam. W głowie mam sporo zaległych tematów, z którymi nie tylko chcę się z Wami podzielić, ale chcę zapisać je tutaj, na wirtualnych kartach mojej kroniki. Jeśli jesteście tutaj ze mną od początku, zapewne wiecie, że ten blog to taki typowy miszmasz, czyli to, co mi aktualnie w duszy gra. Są moje przemyślenia, są morskie tematy, rozmowy z ludźmi morza, ale są też nasze wyprawy i relacje z miejsc, które odwiedziliśmy. Myślę, że tych ostatnich będzie tu niebawem ciut więcej, bo przez ten ponad rok kiedy mnie tutaj nie było, uzbierało się trochę tych podróży, małych i większych.

Dziś zacznę jednak dość nietypowo. Pandemia, miejmy nadzieję już za nami, wielkimi krokami zbliża się okres weselny, a jeśli o weselach mowa, to nie może zabraknąć wieczoru panieńskiego. I o tym dzisiaj. Prawie dwa lata temu miałam okazję organizować jeden z piękniejszych wieczorów panieńskich na jakich byłam- wieczór panieński mojej siostry. Miało być sielsko, trochę boho, a już na pewno niezapomnianie. Wybór miejsca był nieprzypadkowy i padł na miejscowość Bicz pod Koninem, gdzie znajduje się Skansen wraz z hotelem i spa. Na terenie obiektu, pomiędzy dwiema brzózkami i chatą młynarza zlokalizowana jest…SZKLARNIA. I w tej właśnie szklarni działa się magia.
Skansen Bicz to ogromny obiekt, z mnóstwem eksponatów, zabytkowych chat, wiatraków. Dla gości jest domek na drzewie, jest ziemianka w której przechowywane jest miejscowe wino, są stare wozy strażackie oraz mnóstwo innych rzeczy i miejsc, które tylko dodają wyjątkowego uroku temu miejscu.
My jednak zebrałyśmy się tam, by świętować wieczór panieński mojej siostry. Wszystko owiane było tajemnicą. Zawiązałyśmy jej oczy i zawiozłyśmy na miejsce, gdzie nałożyłyśmy jej wianek nad głową i ustawiłyśmy naprzeciwko szklarenki. Było pyszne jedzenie przygotowane przez szefa kuchni, muzyka, prezenty, zdjęcia, a kiedy już się ściemniło, na trawie rozłożyłyśmy koce, poduchy i na ustawionym ekranie oglądałyśmy wyświetlany z projektora film popijając wino, wpatrując się w niebosiężne gwiazd i wsłuchując się w cykanie świerszczy. To był niezapomniany wieczór. Za resztę niech mówią zdjęcia…










