Padam. Wykończona już jestem. Tak mi dał dziś popalić. Wykąpać jeszcze trzeba. Mleczko dać. Do snu utulić. Ze dwie godziny jeszcze zejdą. A może i dłużej. M. na statku. Sama dać radę muszę. Gorąca kąpiel mi się marzy. Długa. Z wanną pełną piany. Świeczkami. I książką w ręku. 22 wybija. Śpi. Choć od kilku dni trochę niespokojnie. Nie mam już nerwów na niego. Psoci ile wlezie. Całe dnie na zabawie spędzamy. Z przerwami na spacery. A nie daj Boże z zasięgu jego wzroku zniknę. Koniec świata.
Zabawki sprzątam. Pranie wywieszam. Kosz pełen. Trochę poprasuję. Naczynia z suszarki pochowam. Szybki prysznic biorę. Bo już późno. Maseczkę na włosy miałam nałożyć. A to już jutro. I tak od tygodnia mówię. Marzę o śnie. Już tylko łóżko widzę. Przechodzę obok łóżeczka. Staję. Schrupałabym. Tak kocham, że ogromu tej miłości ma głowa nie ogarnia. Taka zła byłam. Gdzie ta złość? Dawno. I nieprawda.