Ależ byłam dziś zła. W sumie to nawet nie na niego. Co on winien. Nie wyspałam się. I już. A że jemu już o 1.00 w nocy do łóżka rodziców iść się zachciało, to co tam. Wzięłam. M. miał odłożyć do łóżeczka jak zaśnie. Zostaw, mówię. I tak został. Do rana. Mi ręka ścierpła. Biodra zdrętwiały. M. w krzyżu łupie. Kark go boli. Czytaj dalej
Ku uciesze…
Odpowiedz

